Czy bankom nie jest za dobrze?
A jak ma się do rynkowych cen równowagi obecny poziom cen usług bankowych, z oprocentowaniem na czele? Zacznijmy od obserwacji zdroworozsądkowych. W mieście rangi powiatowej rynek i główna ulica. Przed kilkunastu laty był tam rząd sklepów i kilka banków. Teraz liczba oddziałów zbliża się do trzydziestu. Powie ktoś, że to dobrze, gdyż kwitnie konkurencja. Tak, ale bez bardzo znacznej rentowności całego sektora nie byłoby to możliwe. Czemu bank jest dużo bardziej opłacalny niż handel detaliczny?
Inny symptom: ilość kosztownych reklam banków. Stać je na takie wydatki, chociaż skądinąd sektor bankowy tak bardzo reklamy nie potrzebuje, skoro w dzisiejszym świecie jest praktycznie niezbędny i klient sam drogę do banku znajdzie.
Propozycje kredytów i pożyczek są liczne i natrętne. Jako posiadacz karty kredytowej otrzymywałem co rusz telefony z propozycją, że mi sporą kwotę „przeleją” – broń Boże pożyczą. Ustało to, gdy wyraźnie zażądałem skreślenia mnie z listy. Nadal nadchodzą propozycje listowne.
Trochę szachrowali, podając wielkość oprocentowania, a pomijając prowizję, ale nie w tym rzecz. Banki najwyraźniej mają co pożyczać, a klientów brakuje. Do przyczyn tego stanu rzeczy, oprócz kosztów kredytu, doszły pewne restrykcje prawne, utrudniające udzielanie kredytów bardziej ryzykownych.
Zaglądając do statystyk, można się dowiedzieć więcej. Biznes bankowy w Polsce jest bardzo opłacalny. Rentowność przekracza 10%, mimo obniżek stóp, a w Europie tylko Czechy osiągają więcej. Za raportem Deloitte’a: atrakcyjność Polski dobrze ilustruje nieproporcjonalny udział polskich banków w zyskach banków Europy Środkowej (51 proc.) w porównaniu do udziału w aktywach (39 proc.).
Wbrew temu raportowi, nie wynika to jednak z ożywienia gospodarczego. Węgry rozwijają się w tej chwili szybciej niż Polska, ale bankowość odnotowała tam straty! Dalej, w ostatnich miesiącach, mimo inflacyjnej polityki państwa (duży deficyt budżetowy), stwierdziliśmy deflację. Jest to sygnał, że kredyt pozostaje za drogi.
Rada Polityki Pieniężnej w latach ubiegłych obniżała stopniowo stopy procentowe. Ciało to sugeruje się sytuacją gospodarki jako całości, w tym inflacją, ale także dobrem sektora bankowego, który w zasadzie wolałby stopy wyższe. Skoro jednak trudno o kredytobiorcę, lepiej je obniżyć – i tego się spodziewano, choć w październiku RPP jednak nie obniżyła stóp o spodziewane 25 punktów bazowych. Podstawowa stopa procentowa pozostała na poziomie 2% rocznie.
Stopy w Polsce, choć już obniżone, pozostają wyższe niż na zachodzie Europy. Obniżka mogłaby nieco pobudzić inwestycje i wzrost gospodarczy. Trudno nie odnieść wrażenia, że generalnie polityka państwa stawia sektor bankowy w pozycji zbyt korzystnej względem reszty gospodarki. W warunkach wolnego rynku kredyt mógłby być tańszy. Trudno to jednak stwierdzić, póki oprocentowanie pozostaje pod dominującym wpływem organu władzy państwowej.
Michał Wojciechowski
Michał Wojciechowski - profesor Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, Przewodniczący Rady Programowej Fundacji PAFERE. Przedruk tekstu dozwolony wyłącznie za podaniem źródła w postaci aktywnego linku do strony www.pafere.org.
Operator serwisu nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.